Dart w czasach pandemii, czyli miszmasz przy tarczy
Przez ostatnie miesiące rzeczywistość mocno się zmieniła i każdy odczuł wpływ koronawirusa. Nie inaczej jest w świecie naszej ukochanej dyscypliny, czyli lotek. Dart ma zasięg międzynarodowy i w zależności od lokalizacji danego turnieju mogliśmy podziwiać darterów w różnych sceneriach. Raz turnieje rozgrywane były bez udziału publiczności, innym razem mogliśmy w tle zobaczyć kibiców.
Wszystko zależy od restrykcji, jakie obowiązują w danym kraju. Do tej pory wszystkie turnieje rozgrywane na Wyspach odbywały się bez udziału publiczności. Żeby jednak na scenie nie było grobowej atmosfery włodarze PDC wpadli na pomysł odtwarzania dźwięków typowych dla udziału fanów w rozgrywkach. Wiwaty, buczenie i inne tego typu dźwięki. Co ciekawe nawet w takich okolicznościach naczelny maruda w tourze, Gerwyn Price, znalazł miejsce na skrytykowanie tego pomysłu.
Powrót kibiców przed tarczę
Wraz z powrotem European Tour – serii turniejów głównie rozgrywanych w Niemczech – na areny darterskiej rywalizacji powrócili fani. Oczywiście w okrojonej liczbie z zachowaniem norm sanitarnych, jednak przez chwilę mogliśmy poczuć się jak dawniej. Nie trwało to jednak dosyć długo, gdyż przez lockdown wprowadzony w Austrii World Cup of Darts odbył się już bez udziału kibiców.
Ostatnio PDC powróciło ze swoimi rozgrywkami (Grand Slam of Darts oraz Players Championship Finals) i znowu fani darta mogą cieszyć swoje oczy ukochaną dyscypliną jedynie na ekranach telewizorów oraz monitorów. Mimo to włodarze elitarnej darterskiej organizacji ogłosili ostatnio, że Mistrzostwa Świata PDC odbędą się tradycyjnie w Alexandra Pallace.
PDC zadeklarowało, że dołoży wszelkich starań, żeby w Ally Pally zagościli również kibice. Jak jednak mogliśmy się już przekonać – nie wszystko zależy od organizatorów. W grę wchodzą krajowe regulacje, które za zadanie mają powstrzymać pandemię, która napsuła już sporo krwi nie tylko w sporcie.
Przejście darta w tryb online
Najważniejsze turnieje z kalendarza PDC, które podziwiamy co roku, to nie jedyne rozgrywki, które można ostatnio śledzić w PDC. Największa darterska organizacja cały czas kontynuuje serię turniejów online – PDC Home Tour. Nie raz mogliśmy podziwiać również naszych darterów rzucających do swoich domowych tarcz przed kamerkami. W jednej z serii blisko triumfu był Krzysztof Ratajski.
Dzięki takim inicjatywom świetnie widać, że lotki to sport dla każdego. Nawet siedząc w domu można trenować, a co najważniejsze rywalizować z innymi fanami dyscypliny. Miejmy nadzieję jednak, że już niedługo gra przed kamerkami będzie jedynie dodatkiem, a większość turniejów powróci do żywych.
Forma darterów w tych trudnych czasach
Powrót po lockdownie do rozgrywek nie był dla żadnego z darterów łatwą rzeczą. Najbardziej przekonał się o tym chyba Michael van Gerwen, którego statystyki przed i po przerwie spowodowanej pierwszą falą koronawirusa różniły się diametralnie. Światowy numer jeden praktycznie w każdym meczu zaliczał niższe średnie i nie dało się ukryć, że Holender wypadł ze swojego magicznego rytmu.
Na jednym biegunie mieliśmy MVG, z drugiej strony był m.in. Devon Petersen, który musiał świetnie przepracować okres wolny od jakichkolwiek rozgrywek PDC. Afrykaner wszedł na bardzo wysoki poziom, praktycznie w każdym meczu wykręcał średnie ponad 100 punktów i zaliczał masę maxów. Odzwierciedleniem tej formy był pierwszy triumf „African Warriora” w jednym z turniejów z serii European Tour.
Polacy w PDC
Omawiając wpływ całej tej sytuacji na formę darterów nie można zapomnieć o dwóch Polakach posiadających tour card. Mowa tutaj oczywiście o Krzysztofie Ratajskim oraz Krzysztofie Kciuku. Oczywiście ze względu na wysoką pozycję w rankingach „The Polish Eagle” miał znacznie więcej okazji do zaprezentowania się na scenach.
Nie można jednak powiedzieć, że po przerwie Krzysztof Ratajski prezentuje swoją najlepszą formę. Do najlepszego polskiego dartera powróciły demony sprzed pandemii – Polak nie czuje się dobrze w roli faworyta i często w meczach gdzie teoretycznie nie powinien zostawiać żadnych złudzeń rywalowi, miewa duże problemy.
Ostatnio znakiem rozpoznawczym Ratajskiego stały się słabsze double. W zejściach jest świetnie – nasz darter zalicza dużo wysokich podejść, jego średnie cały czas oscylują w granicach tych magicznych 100 punktów. Problem jednak leży w zakończeniach legów. Bardzo często brakuje po prostu skuteczności w decydujących momentach.
Jeżeli chodzi o Krzysztofa Kciuka to sytuacja wygląda trochę inaczej. Miejsca w rankingach są odległe i tak naprawdę „The Thumb” może liczyć jedynie na „pakiet podstawowy” dla posiadacza karty PDC. Mimo mniejszego pola do popisu Kciuk wykorzystał swoją szansę po powrocie rozgrywek i po przespanej pierwszej części tego roku zaliczył bardzo udane występy w Winter Series.
W większości turniejów z tej serii Polak potrafił dochodzić co najmniej do najlepszej 16-tki wyraźnie zaznaczając swoją obecność. Trzeba także podkreślić, że forma dartera z Krakowa uległa znacznej poprawie. Średnie podskoczyły do góry, a praktycznie w każdym meczu mogliśmy obserwować wysokie check-outy. To dobry prognostyk przed drugim rokiem w PDC dla Krzysztofa i miejmy nadzieję, że po prostu ten 2020 był rozgrzewką dla „The Thumba” w najlepszej darterskiej organizacji na świecie.